▼ • ▼ • ▼

13.02.2014

Prolog, czyli zapraszam na kawę


Nowy początek zawsze jest przełomem. Będzie krótko, bez wstępów i przemówień. Trochę przemyśleń, trochę pracy, odrobinka serca. Tym oto sposobem, po raz kolejny już, zaczynam. Zaczynam pisać, odlewać cząstkę siebie na papier... klawiaturę.
Oczywiście z czasem przyjdzie więcej. Wszystkiego. Ambicji. Oby...

Wraz z powrotem do wzbudzania kontrowersji mam nadzieję na przypływ nowych czytelników, doświadczeń i energii, która nie pozwoli odkładać wszystkiego na później.
W dobie dzisiejszego wieku słowo pisane jednak traci na swojej wartości. W erze youtube, gdzie każdego blogera można mieć na wyciągnięcie ręki za jednym naciśnięciem play, ludzie nie trudnią się pisaniem, a co dopiero czytaniem czyichś przemyśleń. Nie mówiąc już o nieprzykładaniu niemal żadnej uwagi do poprawności wypowiedzi, bo do błędów pleonastycznych i gramatycznych przecież nikt nie doczepi się tak jak do ortograficznych. Jednak biorąc również pod uwagę fakt, że większość mówców stojących przed obiektywem najczęściej nie ma nic konkretnego do powiedzenia, a ich składnia oraz sens wypowiedzi proszą o pomstę - odechciewa się wielu poczynań. Oh, krytykantko, jak możesz!
Nie obrażam, znam wyjątki, sama chciałabym nagrywać. Pewnie, to przyjemna forma, przyjazna dla bardziej leniwych odbiorców. A że nie mam czym, stawiam na klasykę z nadzieją, że są jeszcze jednostki, które tak samo chętnie jak kiedyś czytają wypociny i doceniają słowo pisane. Tak więc, do dzieła! Internecie, powracam z podwójną dawką zaangażowania.
*Kłamałam w zdaniu pierwszym, drugim i ostatnim.