Gdy dusze już wszystkie w snach toną,
obmywam swój umysł z niemocy
obmywam swój umysł z niemocy
Emocje szaleńczo już płoną,
uciekam pod osłonę nocy
uciekam pod osłonę nocy
Skutek nadzwyczaj brzemienny,
sam sobie doraźnym krytykiem
sam sobie doraźnym krytykiem
W mej głowie rytuał niezmienny,
poczęty nieznacznym dotykiem
poczęty nieznacznym dotykiem
Powoli lecz wskroś natarczywie,
wciąż pieszcząc me spięte ramiona
wciąż pieszcząc me spięte ramiona
Słowami Twoimi się żywię,
świadomość już moja uśpiona
świadomość już moja uśpiona
Tak czujnie wpatrujesz się w szyję,
czekając na ten dobry moment
czekając na ten dobry moment
Zębami starannie się wbijesz,
me ruchy już są spowolnione
me ruchy już są spowolnione
Dreszcz szczodrze uderza w me ciało,
zadurzam się w twej prowokacji
zadurzam się w twej prowokacji
Ty dalej dotykasz mnie śmiało,
nie kryjesz już swej fascynacji
nie kryjesz już swej fascynacji
Szept zmienił się w ton donośniejszy,
oddech przyśpieszył ponętnie
oddech przyśpieszył ponętnie
I brzemię to znacznie jest lżejsze,
gdy wargą mnie muskasz namiętnie
gdy wargą mnie muskasz namiętnie
Tak szczery, prawdziwy w swej roli,
zapachem rozjaśniasz me zmysły
zapachem rozjaśniasz me zmysły
Gdy szarpiesz me ciało do woli,
dochodzą znów nowe pomysły
dochodzą znów nowe pomysły
Lecz świt już otwiera me oczy,
pobudza tęsknotę za snami
pobudza tęsknotę za snami
Gdy dzień się szczęśliwie zakończy,
wnet znowu zostaniemy sami
wnet znowu zostaniemy sami
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz